Phoenix nie
zachwyciło nas niczym szczególnym poza wysoką temperaturą (ponad 30’C) i
kilkoma ciekawymi widokami na centrum miasta z pobliskiego wzgórza. W samym
mieście niewiele jest do zobaczenia więc bez szczególnego żalu ruszyliśmy na
północ do Flagstaff, które stanowiło dla nas bazę wypadową do Grand Canyon. Po
drodze odwiedziliśmy miasteczko Jerome i przejechaliśmy piękną trasą 89A
polecaną przez znajomego.
Po przejechaniu
ponad 200 km z Phoenix do Flagstaff temperatura zmieniła się radykalnie z
poziomu 30’C do 0’C nad ranem. Pożegnanie z letnimi ubraniami przyszło niespodziewanie
szybko. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Flagstaff jak na małe miasteczko
zaskoczyło nas bardzo pozytywnie. Jest nie tylko bardzo ładne i kameralne, ale
ma też bardzo duży wybór restauracji i rodzajów kuchni. Zanim zatem przejdziemy
do Grad Canyon to może parę słów o kuchni.
Poza New Orleans
i New York napotkaliśmy raczej niezdrowe i bogate w cukier jedzenie. Jak
pisałem wcześniej, wybór jedzenia jest niesamowity. Nieco gorzej jest natomiast
z jakością tego jedzenia. Dominują produkty przetworzone i bogate w cukier.
Śniadanie kontynentalne w hotelu to głównie produkty oparte na cukrze. Ciężko
znaleźć warzywa, lepiej natomiast z owocami (które niestety pływają w cukrowych
syropach). Dla osób na dietach, lub jedzących zdrowe jedzenie, warzywa etc.
pobyt tutaj może stanowić wyzwanie. Trzeba się trochę nagimnastykować, żeby
zjeść zdrowe śniadanie czy obiad (ale nie jest to niewykonalne). Oczywiście trzeba też spróbować lokalnego jedzenia, żeby przekonać się jak ono smakuje. Generalnie moje wrażenie jest takie, że nie bardzo zwraca się tutaj uwagę na kaloryczność, czy na to, że jedzenie jest niezdrowe. Decyduje smak, co oczywiście ma swoje zalety....wystarczy później trochę więcej ruchu np. w trakcie zwiedzania Grand Canyon.
No comments:
Post a Comment