Trochę rozliczając się jeszcze z NY...4 dni na zwiedzenie i zobaczenie co tak naprawdę ma do zaoferowania NY to zdecydowanie za mało. Ale myślę, ze wystarczająco, żeby poczuć "smak" tego miasta. To trochę tak jak ze smakowaniem różnych potraw, czasem wystarczy jeden kęs, żeby powiedzieć, czy dana potrawa nam smakuje czy nie...aczkolwiek ten jeden kęs może akurat nie być najlepszym w danym momencie i może zdecydować, że do końca życia z naszego menu wykreślimy jakieś danie. Do restauracji "NY" chyba trzeba wybrać się kilka razy, żeby zobaczyć, czy to co ona proponuje naprawdę nam smakuje czy nie.
Club 21
Central Park
Club 21
Central Park
NY zrobił na nas wrażenie miasta w biegu, pełnego różnych ciekawych miejsc, mieszanki wszystkiego: kultur, kuchni, biznesu, piękna, ale również bezdomności, miejscami brudu i hałasu. Ta mieszanka jednak przyciąga ludzi, którzy lubią "hustle and bustle" wielkich miast i zapewne będziemy chcieli do niej wracać.
Jest takie ciekawe miejsce w USA, w którym nawet w toalecie na lotnisku można usłyszeć jazz i nie jest to bynajmniej NY. Tak, tak....
WELCOME TO NEW ORLEANS.
NO przywitał nas ciepłą, a drugiego dnia wręcz duszną i gorącą pogodą i od razu poczuliśmy, co to znaczy być na południu USA. Pierwszy poranek spędziliśmy w domu ze względu na silne opady deszczu oraz zagrożenie tornado. Temperatura oscyluje w okolicach 25-27'C, a dołączając do tego deszcz robi się naprawdę duszno. NO to zdecydowanie drugi biegun stylu życia w USA.
Ulice słynnego French Quarter pełne są otwartych restauracji, jazzu, zabawy, śmiechu, alkoholu. Na każdym rogu czuć zapach palonej maichuany (zresztą podobnie było w NY, ale na mniejszą skalę). Słowem idealnie miejsce dla ludzi, którzy chcą zaznać rozrywki. Architektura w tej części NO jest naprawdę piękna i warta zobaczenia zarówno za dnia jak i nocą. Poza tym jest wiele dobrego jedzenia i znanych miejsc do odwiedzenia jak np. Cafe du Monde znana na całym świecie z pączków.
Jest takie ciekawe miejsce w USA, w którym nawet w toalecie na lotnisku można usłyszeć jazz i nie jest to bynajmniej NY. Tak, tak....
WELCOME TO NEW ORLEANS.
NO przywitał nas ciepłą, a drugiego dnia wręcz duszną i gorącą pogodą i od razu poczuliśmy, co to znaczy być na południu USA. Pierwszy poranek spędziliśmy w domu ze względu na silne opady deszczu oraz zagrożenie tornado. Temperatura oscyluje w okolicach 25-27'C, a dołączając do tego deszcz robi się naprawdę duszno. NO to zdecydowanie drugi biegun stylu życia w USA.
Ulice słynnego French Quarter pełne są otwartych restauracji, jazzu, zabawy, śmiechu, alkoholu. Na każdym rogu czuć zapach palonej maichuany (zresztą podobnie było w NY, ale na mniejszą skalę). Słowem idealnie miejsce dla ludzi, którzy chcą zaznać rozrywki. Architektura w tej części NO jest naprawdę piękna i warta zobaczenia zarówno za dnia jak i nocą. Poza tym jest wiele dobrego jedzenia i znanych miejsc do odwiedzenia jak np. Cafe du Monde znana na całym świecie z pączków.
Po ulicach jeżdzą piękne czerwone tramwaje.
Nowy Orlean to miasto rzeki Mississippi, która uchodzi do Zatoki Meksykańskiej. Można skorzystać tutaj z wielu atrakcji np. przepłynąć po rzece tradycyjnym stateczkiem napędzanym kołem, albo wybrać się na wycieczkę na plantacje. Oczywiście w NO trzeba wybrać się do restauracji z muzyką na żywo i posłuchać jazzu (taka możliwość jest w wielu miejscach).
A teraz wyjdźmy z bańki French Quarter...prawdziwy, nie komercyjny New Orlean można zobaczyć wychodząc dalej poza French Quarter i uwierzcie, nie jest to New Orlean, który widzicie w tej najbardziej komercyjnej części.
No comments:
Post a Comment